Jeśli interesujecie się sztuką, tego nazwiska po prostu nie wypada nie znać. Tytus Brzozowski, architekt i akwarelista, to najpopularniejszy artysta w tym sezonie. Jego prace pokazują magiczne miasto, pełne nieoczywistych rozwiązań i postaci, surrealistyczne wizje, które budzą uśmiech na twarzy. Ciepłe barwy sprawiają wrażenie, jakby budynki były skąpane w świetle zachodzącego słońca, rozrzucone tu i ówdzie kostki domina, piłki i balony zachęcają do patrzenia na miasto z przymrużeniem oka. Jeśli przegapiliście wystawę na placu CytryNowym w Warszawie, jego prace można oglądać do końca sierpnia w Wejherowskim Centrum Kultury. Jest też autorem książki dla dzieci i dorosłych „Miastonauci”, która przeniesie nas w świat pełny zagadek, pozwalający rozwijać wyobraźnię i codziennie tworzyć nową historię. Poniżej publikujemy naszą rozmowę z Tytusem, a Was zachęcamy do odwiedzenia również jego profilu na Facebooku.

Wiele osób uważa, że Warszawa to szare, zabiegane miasto. Tymczasem na Twoich akwarelach jest kolorowa, pełna życia i zabawy. Skąd taki pomysł na pokazanie miasta?
Nigdy nie uważałem, że Warszawa jest szara. Nie widzę też problemu w tym, że jest zabiegana – jej mieszkańcy to dynamiczni, pracowici ludzie. Bardzo lubię tutejsze kolory – Warszawa ma barwy piaskowca, bujnej zieleni, czerwono-żółtych tramwajów. Lubię te ciepłe, lokalne kolory, często sięgam po nie w swoich akwarelach. Jeśli czasem przekoloryzowuję czy upiększam to dlatego, że z założenia nie pokazuję tego, co w Warszawie nie jest w porządku. Jeśli chcę zwrócić uwagę na jakiś problem, to proponuję inne, zazwyczaj szalone rozwiązanie. Denerwuje mnie to, że plac Unii Lubelskiej jest wielkim, poszatkowanym rondem dla samochodów, dlatego maluję na środku wielki czajnik. Wścieka mnie to, że Aleje Jerozolimskie są autostradą bez przejść dla pieszych, maluję więc w tym miejscu zieloną łąkę pełną rozbawionych ludzi.
Spędzanie w mieście wolnego czasu, zabawa, miejskie aktywności są dla mnie bardzo ważne. Chciałbym, żeby nasze miasta były wesołe i pełne energii, a Warszawa jest chyba najlepszym przykładem, jak bardzo zaczyna się to udawać. Stąd w moich akwarelach mnóstwo rozbawionych ludzi i to nie tylko na ulicach, ale też na dachach, kominach, łącznikach między budynkami, unoszących się gdzieś w chmurach – wszędzie!

Warszawa na Twoich akwarelach ma też element fantastyczny. Na ulicach pojawiają się kostki domina, na dachach leżą kostki do gry. Jakie inne zaskakujące elementy tam znajdziemy? Skąd tam się wzięły i co chciałeś przez to przekazać?
Polskie miasta mają swoją środkowoeuropejską specyfikę, jest w nich nutka szaleństwa, zjawiska nie do końca zrozumiałe. Pewne problemy wydają się wprost niemożliwe do rozwiązania, inne rozwiązywane są w kuriozalny sposób. Mam poczucie, że w mieście, w którym w samym centrum w sąsiedztwie 230-metrowego prezentu od Stalina znajduje się wielohektarowa pustynia pełna słupków, potykaczy, parkingów i bieda budek, moje poukrywane w akwarelach kostki do gry stają się bardzo na miejscu. Biorąc pod uwagę cały szereg osobliwości warszawskiego Śródmieścia w postaci centrum handlowego z bąbelkami na dachu, wieżowca podpartego na nodze, spektakularnego Dworca Centralnego, to uprawnione stają się nawet wielkie czajniki czy tramwaje wyjeżdżające wprost z budynków. Taki mamy klimat. Moją nostalgię za Śródmieściem z prawdziwego zdarzenia widać w pracach o XIX-wiecznych lokalnych kamienicach. Często korzystam z budynków z różnych czasów i fragmentów miasta po to, by zbudować nowe ulice o śródmiejskim charakterze, którego bardzo mi brakuje. W pracach tych przedstawiam strzeliste kamienice o kopulastych narożnikach, wielkich witrynach, bujnym detalu.
Jednym z moich fantastycznych pomysłów na przedstawianie Warszawy jest seria prac o miastach łąkach. Zamiłowanie do XIX-wiecznego śródmieścia konfrontuję tu ze wszystkim, czego w nim brakowało – światłem, zielenią, miejscem do spędzania wolnego czasu. Dla tego kamienice są uniesione na długich nogach nad zielonymi krainami bezkresnych, słonecznych łąk.

Ilustracje są częścią większego projektu – Miastonauci. Do kogo ten projekt jest skierowany? Kim są bohaterowie Miastonautów – czy możesz pokrótce ich opisać?
„Miastonauci” to tylko fragment mojej działalności. To przekaz o mieście i miejskich relacjach przygotowany dla dzieci jako książka obrazkowa – picture book. To dla mnie bardzo ważny temat – poświęciłem wiele miesięcy na zbudowanie miejskiej opowieść odbywającej się w dziewięciu krainach, z których każda ma zaskakiwać i ciekawić. Strony książki wypełnione są dziwnymi pojazdami, stworami oraz budynkami przedstawionymi w bardzo nietypowych okolicznościach. Znalazły się tu odniesienia architektoniczne do ośmiu polskich miast – akcja jest osadzona w świecie, który co prawda jest fantastyczny, ale wypełniony naszą lokalną atmosferą. Książka obrazkowa w samym swym założeniu pozbawiona jest tekstu. By stworzyć ciekawą historię za pomocą jedynie ilustracji, postanowiłem, że w „Miastonautach” będzie się dziać jeszcze więcej niż w innych pracach. W publikacji odnajdziemy dziesiątki postaci, bohaterów i miejskich zdarzeń. Książka jest skierowana dla dzieci, ale kupują ją również dorośli, traktując ją jako album z obrazami. To też jest dla mnie bardzo ważne, że dzieciaki otrzymują książkę składającą się z prawdziwego malarstwa.

Od czego zaczynasz pracę nad ilustracją? Jakie elementy planujesz najpierw – miasto czy jego bohaterów? Czy od początku masz w głowie całą historię, czy tworzysz ją na bieżąco?
Zaczynam od czegoś, co zainteresuje mnie w mieście – zjawisk, budynków, historii. Buduję w głowie jakieś nowe miejsce, zaczynam szkicować. Robię dziesiątki malutkich, lakonicznych rysuneczków, zrozumiałych chyba tylko dla mnie. W swoich pracach korzystam z konkretnych warszawskich budynków, często przestawionych w niecodziennych sytuacjach – szukam materiałów na ich temat, szkice zaczynają być coraz bardziej konkretne. Tę fazę zamykam rysunkiem A4, który w pełni opowiada o pomyśle. W kolejnym etapie przygotowuję podrys – duży rysunek na papierze akwarelowym, na którym będę malował. Tu jest jeszcze miejsce na drobne zmiany, pracuję nad relacjami między postaciami, wprowadzam życie i miejski gwar. W ostatniej fazie maluję, temat jest już zamknięty, pojawia się kolor, światło, atmosfera.

Z wykształcenia jesteś architektem. Kiedy postanowiłeś zająć się akwarelą? Jak Twoje umiejętności architektoniczne wykorzystujesz w malarstwie?
Bardzo dużo malowałem na studiach. Jeździliśmy na plenery, uczyliśmy się od siebie wzajemnie, bardzo miło wspominam ten czas. Potem długo i z dużym zaangażowaniem pracowałem nad tym, by zostać dobrym architektem – na studiach i w biurach projektowych. Spędziłem dwa lata w Finlandii, pracowałem w Helsinkach, dyplom przygotowałem z pomocą dwóch promotorów – polskiego i fińskiego. Po powrocie do Warszawy miałem niezwykłe szczęście pracować w bardzo znanej pracowni JEMS Architekci. W ciągu pięciu lat, które tam spędziłem, zacząłem z powrotem dużo malować. Moje prace zaczęły cieszyć się popularnością, na wystawach pojawiało się dużo ludzi, w pewnym momencie nie byłem w stanie łączyć tych dwóch światów, a malarstwo daje o niebo więcej komfortu w codziennym życiu. Jest tematem bardziej wdzięcznym od architektury, która w wielu swych etapach staje się bardzo przyziemna. Cieszę z wolności i niezależności, którą udało mi się osiągnąć. Nie jest jednak tak, że architektura zniknęła z mojego życia. To, czym się zajmuje, jest osadzone na wiedzy o mieście, zaangażowaniu w historię Warszawy, zainteresowaniu dawną tkanką miejską. Również technika, którą się posługuję, jest typowa dla świata architektów. Niegdyś akwarela była najszybszą techniką do pokazania swojego projektu, została jako tradycja.

Jakie rady dałbyś początkującym artystom? Gdzie szukać inspiracji i jak odnaleźć własny styl?
To niezwykle trudne pytania, odpowiedzi muszą być bardzo indywidualne. Własny styl powinien wynikać z naszych zainteresowań, z wartości intelektualnej zawartej w tym, czym się zajmujemy. Nie wiem, czy jestem osobą, która może dawać rady, ale również w sztuce sprawdza się zaangażowanie i duży nakład pracy.
Zachęcamy do zapoznania się z pracami Tytusa Brzozowskiego i dyskusji na naszym profilu na Facebooku.